piątek, 4 listopada 2016

9. Aż tu nagle wielki dym!

Aż tu nagle wielki dym zasłonił mi przednią szybę.
Nie było czasu na szukanie gaśnicy. Wyłączyłam zapłon, szarpnęłam młodego, krzyknęłam, żeby uciekał, chwyciłam teczkę z dokumentacją medyczną i wyskoczyłam z samochodu w sam środek dwupasmówki. Jeszcze wszyscy stali na czerwonym.
Krzyknęłam do kierowców za mną:
-Auto mi się zapaliło!Rany Boskie! Co ja mam zrobić?
Pamiętam, że pani stojąca za mną wysiadła szybko i pobiegła krzycząc do kolejnych pojazdów. Obie byłyśmy blade i przerażone. Jakiś mężczyzna krzyczał na całe gardło: "Gaśnice!" .
Ja przez załzawione oczy w wyobraźni widziałam wielki wybuch i dziesiątki poparzonych rannych uwięzionych pod zakorkowanym wiaduktem. Z mojej winy.
Znalazłam wzrokiem młodego. Stał boso na wąskim chodniku w samej bluzie, owiany wieczornym chłodem późnej jesieni i naprawdę wolę nawet nie domyślać się, co on wtedy myślał.
I nagle niczym głos z nieba odezwał się tuż obok mnie męski, opanowany i stanowczy głos rozsądku:
-Proszę pani, niech pani szybko otworzy maskę!
-Nie wiem jak-przyznałam zaskoczona.
Znalazł dźwignię, pobiegł do przodu, otworzył maskę, po chwili ją zamknął, wpakował mnie za kierownicę i szybciutko zepchnął auto przed wiadukt. W ostatniej chwili. Zablokowane przeze mnie samochody ruszyły pędem na kolejnym już zielonym świetle.
Jego słowa zagłuszyła syrena ze zbliżającego się wozu strażackiego, wychwyciłam tylko tyle, że to nie ogień, to woda...
Z małej chmury duży deszcz. A duży dym z chłodnicy. Rozpłynął się w powietrzu.
Nie zdążyłam mu podziękować.

Muszę przyznać, że nigdy w życiu nie byłam tak przerażona i bezradna.
Dziś żartujemy sobie z tego wydarzenia.
Wszystko dobrze się skończyło.
Jestem pewna, że wszystko, nawet to, co najbardziej nas  przeraża, też skończy się dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz