poniedziałek, 31 października 2016

5. Idziemy!

Trudno było tak nagle zostawić wszystko, zabrać niewiele i iść. Nie zdążyliśmy jeszcze dobrze oswoić się z myślą, że to nie jest niedzielny spacer. Choroba jest nieuleczalna. Droga prowadzi w nieskończoność. Intuicja podpowiadała, że najgorsze, co możemy zrobić to usiąść i płakać. Po co wybierać najgorsze?
Nie płakałam ani razu. Oczy szkliły się często. Łzy zatrzymywały się na rzęsach. Nie przymykałam powiek. Spłynęłyby.

niedziela, 30 października 2016

4. Kłębowisko myśli złych

Zmówili się ci lekarze czy co?
Wszyscy uparcie twierdzą, że choroba jest nieuleczalna.
Czy aby na pewno mamy 2014 rok? A może to bzdury, co mówią w telewizji o postępach w medycynie?
W dodatku złośliwa.
I to tak jednocześnie w jednej osobie?
Nawet przez moment nie wątpiłam w diagnozę. Była rzetelna, potwierdzona wieloma badaniami.
Taka kliniczno - wrocławska. Lekarze nie mieli wątpliwości.
Poza pewną diagnozą nie mieli jednak dla mnie nic pewnego.
- Nikt nie wie, jaka jest dokładnie przyczyna choroby. Nie ma lekarstwa.
- Na całym świecie?
- Niestety.
Pomyślałam naprędce, że to niemożliwe. Jest choroba, musi być lekarstwo. Gdzieś na świecie.
I ja je znajdę!

3. Na starcie

Nie miałam wiele.
Siłę nienawiści do tej maleńkiej cząsteczki, która jednak istniała. I potężną miłość do mojego dziecka.
W błękitnych oczach lekarzy widziałam szum oceanu: "Wypływacie na pełne morze. Nikt nie wie, co będzie jutro. Kiedy zmiecie was sztorm...nikt nie wie".
W brązowych widziałam bezkresny las. "Musicie iść przed siebie. Nie wolno oglądać się wstecz".
Tyle usłyszałam w ich spojrzeniach.
Nie było czasu na rozważania, doczytywania, wyszukiwarki.
Chwila wątpliwości mogła nas kosztować zbyt wiele.
Biegusiem na start!
Ustawiłam wszystkich równiutko.
Ja też- z tą moją marną kondycją.
Plus, że obejść mogę cały świat. Przebiec tylko sto metrów.
Na sto pierwszym zaczynam się dusić.

2. Mamusina nienawiść

Wszystkie słowa, które w miarę trafnie określiłyby to, co czuję są niecenzuralne.
Możliwe, że jest język, w którym znajdują się wulgaryzmy bardziej dosadne, niż nasze,
ale to wszystko za mało.
Nienawidzę tego genu i antygenu!
Niczego i nikogo w swoim krótkim życiu nie darzyłam nienawiścią. Oprócz HLA-B27.
Nienawiść jest chaosem. Wciągającym bagnem.
Gdy pomyślałam, że może wciągnąć mnie, moje chore dziecko i całą naszą rodzinę wyrwałam jej to, co najważniejsze  i pobiegłam na START.

1. HLA-B 27

Nie musicie wpisywać w wyszukiwarkę.
Bez medycznych terminów i naukowych wywodów krótko Wam wyjaśnię.
HLA-B27 to biała koperta z pieczątką wrocławskiego szpitala. Leżała zaklejona dwa dni. Omijałam ją szerokim łukiem.
To minuta ciszy po marzeniach i planach zawodowych mojego dziecka. Minuta, która będzie wlokła się w nieskończoność.
To krótka rozmowa z naszą kochaną reumatolog T., która spokojnym tonem powiedziała: "Potwierdzili? Dobrze mamuśka. Widzimy się jutro na oddziale. I ZACZYNAMY. Będzie dobrze".
Wreszcie HLA-B27 to jedyny moment w moim życiu, gdy poczułam się, jakbym przestała istnieć.