sobota, 12 listopada 2016

12. Prapoczątek

Pytają mnie zatroskane mamy obserwujące uważnie na co dzień swoje pociechy:
- Jak nie przeoczyć pierwszych objawów poważnej choroby?
Oj, potrafi się sprytnie kamuflować i atakować na obrzeżach pola bitwy.
Czasem to może być drobiazg. Umknie w codziennej bieganinie i nie należy się obwiniać.
Przyjdzie dzień, w którym choroba ujawni się w całej okazałości. Będziemy mieli mnóstwo czasu, by się na objawy napatrzeć, a wtedy już wiedza pozwoli nam wychwycić momentalnie to, co istotne.

Poszedł młody do szkoły.
Wrócił w drugiej klasie z rozciętym łukiem brwiowym po uderzeniu w ścianę.
W trzeciej z pękniętą jedynką po zderzeniu z podłogą.
Mieli w klasie takiego wyrośniętego kolegę, który trenował na słabszych prymitywne sporty walki.
I mogłabym mieć żal do tej szkoły, w której ilość uszczerbków na zdrowiu młodego, przewyższył pozostałe kontuzje wszystkich moich dzieci w ciągu całego ich życia, ale zaprawdę powiadam Wam - nie mam!

Pracuje tam higienistka, która opatruje dzieciom rany od czasów mojego dzieciństwa.
Kobieta ciepła i troskliwa, z doświadczeniem. Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu.
Zadzwoniła do mnie z informacją, że podczas rutynowego badania wzroku okazało się, że Dominik gorzej widzi na lewe oko. Kazała niezwłocznie udać się do okulisty.
W jej głosie wyczułam ponaglenie, dała mi do zrozumienia, że sprawa jest pilna. A jednocześnie dodała otuchy tak, że nie wpadłam w panikę i w poślizg pędząc po skierowanie do rodzinnego. Tydzień później byliśmy na pierwszej wizycie okulistycznej. Dwa tygodnie później w Klinice Okulistyki Dziecięcej w Poznaniu.
Odtąd okuliści stali się naszym pierwszym kuzynostwem i składaliśmy im częstsze wizyty niż najbliższym krewnym.

Dziękuję, Pani Tereso!
Za spostrzegawczość, za opiekę i za kropelki do oka, gdy jeszcze chodził do szkoły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz